Czytanie etykiet – czy robisz to jak należy?
Współcześnie bardzo dużą wagę przywiązuje się do czytania etykiet produktów przed ich zakupem. Z powodu obostrzeń, jakim podlegają producenci żywności, etykiety są bardzo czytelnym, wiarygodnym źródłem informacji o produkcie. Co prawda, również tam zdarzają się zafałszowania. Będąc przeciętnym konsumentem nie mamy możliwości wykrywania owych zafałszowań. Możemy jednak być bardziej czujni i umieć rozszyfrowywać, co kryje się pod tajemniczymi nazwami na etykiecie. Jaki ma to sens w kontekście naszego zdrowia?
Dlaczego czytanie etykiet jest ważne?
Mając w ręku kolorowe, estetyczne opakowanie jakiegoś produktu i jego apetycznie zrobione zdjęcie, w zasadzie jesteś skłonna je kupić, ale… No właśnie – czy wewnątrz opakowania znajdziesz to, czego poszukujesz? Lub inaczej – czy jest tam coś, czego szczególnie się wystrzegasz? Aby się tego dowiedzieć, musisz odwrócić opakowanie i poszukać zapisanego mniejszym druczkiem składu.
Producenci żywności bardzo często starają się zamaskować fatalny skład produktu kolorowym opakowaniem, efektownym zdjęciem produktu, czy rzucającą się w oczy nazwą. Po otwarciu opakowania możemy się srogo zawieść, gdy okaże się, że ten smak jest dużo mniej efektowny, niż wygląd. Mamy świadomość, że gdybyśmy odczytali na etykiecie, z czego składa się ów produkt, to bylibyśmy w stanie sobie wyobrazić, jak może smakować, czy jakiej jest jakości.
Etykietowanie żywności to w ogóle bardzo gruba księga przepisów i rozporządzeń, dokładnie określających, co producent musi umieszczać na etykiecie, w jaki sposób musi informować o zawartości opakowania klienta, czego nie może pominąć na etykiecie, a w jakiej ilości dodane składniki są na tyle nieistotne, że nawet nie trzeba ich wymieniać z nazwy na opakowaniu. Tak, to też warto wiedzieć – nie w każdym przypadku producent musi informować o szczegółowym składzie! Z reguły jednak ta obligatoryjność wynika stąd, że dotyczy to dodatków do żywności w ilościach śladowych, i to takich, które w niewielkiej ilości są dla człowieka obojętne, więc konsument nie musi nawet wiedzieć, że one tam są.
Im krótsza etykieta, tym lepiej
Jesteśmy wręcz zarzuceni całą masą produktów spożywczych, które są w różnoraki sposób przetworzone. Tak naprawdę ekstremalnie trudno byłoby nie spożywać wcale żywności przetworzonej. Musielibyśmy wtedy samodzielnie robić czekolady, jogurty, wypiekać chleby (z samodzielnie mielonej mąki), i tak dalej. Fakt, są osoby, które preferują taki totalnie ekologiczny i zdrowy tryb życia, ale one chyba robią to kosztem własnego snu albo czasu dla rodziny.
A zatem – korzystajmy z dobrodziejstw przetwórstwa żywności, ale z umiarem – i temu właśnie ma służyć czytanie etykiet ze zrozumieniem. Zasadniczo uznaje się regułę „im krótszy skład, tym zdrowszy produkt”. Trudno się z tym nie zgodzić. Bardzo często sklepowe ciasta mają w sobie tyle spulchniaczy, zagęstników, wzmacniaczy smaku, aromatów i barwników, że nie znajduje się tam już miejsca na zwykłe jaja, za to wykorzystuje się różnego rodzaju gotowe mieszanki jajeczne. Z drugiej jednak strony, gdyby spojrzeć na skład waty cukrowej, to ma ona tylko jeden składnik, a za zdrową z pewnością uznać jej nie można
Na co zwracać uwagę podczas wyboru produktu w sklepie?
Nazwa produktu
To wcale nie taki banał, jak by się mogło wydawać. Przykładowo, kupujesz produkt o nazwie „Truskawkowa fantazja” – jest to nazwa produktu wyróżniająca go spośród innych tego typu produktów o podobnym składzie, mająca zachęcić potencjalnego konsumenta. Aby dowiedzieć się, co się kryje pod tą nazwą, musisz obejrzeć etykietę, gdzie producent ma obowiązek poinformować, że jest to „Lody o smaku truskawkowym z truskawkami (8%) i sosem truskawkowym (min. 3%)”.
Data przydatności do spożycia/data minimalnej trwałości
To dwa różne określenia dla daty, która musi znaleźć się na opakowaniu każdego produktu spożywczego. Data przydatności do spożycia oznaczana jest przez „Należy spożyć do…” i określa konkretny dzień, po którym produkt nie powinien być już spożyty, ponieważ mogą zacząć następować procesy psucia. Termin „Najlepiej spożyć przed…” znakuje produkty o dłuższej dacie przydatności, na przykład paczkowane ciastka, mrożone warzywa. Po tym okresie teoretycznie mogą zacząć tracić swoje właściwości organoleptyczne czy wartości odżywcze, jednak nie będą szkodliwe dla człowieka. Oczywiście wszystko zależy od tego, jak długo po upływie tego terminu zamierzamy je spożyć.
Czy zawsze należy wybierać produkty z jak najdłuższą datą przydatności? To zależy. Gdy wybieramy na przykład nabiał, on z reguły ma kilkudniowy termin do spożycia. Jeśli trafimy na produkt, który ma w sobie dużą zawartość wody (więc jest bardziej podatny na psucie), a ma długi termin przydatności, to pewnie został nafaszerowany chemią w celu zakonserwowania. Jeśli kupujemy na przykład ciasteczka albo landrynki, wówczas nawet kilkanaście miesięcy nie powinno nas dziwić.
Masa netto
Jest to masa samego produktu. W przypadku wyrobów umieszczanych w zalewach czy solankach, producent musi podać masę produktu po odsączeniu. Ta informacja w kontekście naszego zdrowia nie jest tak istotna, jednak może być pomocna przy konstruowaniu jadłospisów lub odważaniu właściwych porcji żywności.
Warunki przechowywania
Jeśli produkt należy przechowywać w warunkach innych niż standardowe (czyli w temperaturze pokojowej), producent jest zobowiązany opisać jakie to warunki. Pamiętaj, że przechowując produkt w sposób zalecany przez producenta możesz wpłynąć na to, by produkt nawet po upływie daty minimalnej trwałości był wciąż świeży i zdatny do spożycia. Choć takich wyrobów nie wolno już dopuszczać do sprzedaży, to zakupione i przetrzymane w warunkach domowych nie muszą być wyrzucane, gdy minie określony termin – wystarczy sprawdzić, czy wciąż są świeże.
Skład produktu
Oprócz tego, że na opakowaniu musi być informacja o tym, czym właściwie jest „Truskawkowa fantazja”, konsument musi wiedzieć, co jest bazą produktu (mleko, śmietanka itp.), czy dodano do niego cukier, czy inne substancje słodzące, w jakiej postaci wrzucono tam truskawki (świeże, z zalewy, czy liofilizowane, a może jeszcze inne?). Zasadą jest, że umieszcza się składniki w kolejności malejącej, od tego, którego jest najwięcej, do tego użytego w najmniejszych ilościach. W wielu przypadkach producenci podkreślają też procentową zawartość danego składnika produktu. Wymagane jest to w sytuacji, gdy:
- Dany składnik występuje w nazwie środka spożywczego (np. lody z truskawkami)
- Jeśli dany składnik jest określony w sposób graficzny lub słownie na etykiecie (na przykład znajdziemy tam grafikę truskawki sugerującą, że w lodzie są one użyte, lub zapis „z truskawkami”)
- Gdy procentowa zawartość jest przydatna w celu rozróżnienia tego produktu od innego, z którym mógłby być mylony.
Czasami producenci celowo prezentują procentową zawartość jakiegoś składnika, aby podkreślić, że jest on w niego bogatszy niż konkurencyjne produkty, a przy tym – lepszy.
Alergeny
Producenci żywności są zobowiązani do umieszczania na etykiecie w sposób wyraźny i czytelny (najczęściej przez pogrubienie czcionki) alergenów, które mogą występować w produkcie. Co więcej, mają też obowiązek umieszczania informacji o tym, że dany produkt może zawierać śladowe ilości danych alergenów (dostających się do produktu przypadkowo, na skutek błędów w produkcji). Alergicy, którzy mogą dostać wstrząsu anafilaktycznego po kontakcie z najmniejszą nawet ilością alergenu, musza być ostrzeżeni tym, czym może skutkować zjedzenie tego produktu. Najczęściej dotyczy to orzechów.
Wartość odżywcza
Do tabelki z wartością odżywczą zaglądamy najczęściej, by porównać te wartości z innymi produktami. Na przykład, jeśli jesteśmy na diecie niskowęglowodanowej, staramy się wybierać produkty o minimalnej zawartości węglowodanów. W ten sposób możemy też porównywać skład, na przykład kwasów tłuszczowych nienasyconych w produktach puszkowany z łososia, albo olejach roślinnych. Nie zawsze producenci tak drobiazgowo informują o tych kwestiach, jednak zdarza się, że dzięki tej informacji możemy świadomie wybrać bardziej dla nas wartościowy produkt spożywczy. Wartość odżywczą zawsze umieszcza się w odniesieniu do 100g produktu. W przypadku większych lub mniejszych gramatur producenci dla ułatwienia często dają przelicznik, np. jedna porcja (1 wafelek) zawiera 35 kcal. Na opakowaniu obowiązkowe jest umieszczanie informacji o kaloryczności, zawartości tłuszczów, białek i węglowodanów oraz soli. Podawanie innych informacji, na przykład zawartości witamin, jest obligatoryjne. Jeśli producent wymienia je w składzie, to zwykle chce się pochwalić dobrą zawartością.
Informacje o producencie
To często bardzo dobry wyznacznik jakości produktu. Nierzadko jest tak, że wielki koncern produkuje swoje wyroby dla sieci sklepów kojarzonych z niskimi cenami i przez to fatalną jakością. Dlatego też zmienia markę i produkuje dany tani wyrób jako coś zupełnie niezwiązanego z flagowymi, markowymi produktami. Wciąż jednak jest to ten sam producent, więc można się spodziewać, że i jakość tego wyrobu będzie bardzo zbliżona.
Co z tymi „E” na etykiecie?
Przyjęło się uważać, że znaczniki „E” z liczbami na etykiecie to samo zło – chemia, sztuczność i konserwanty. Trudno byłoby znać na pamięć oznaczenia liczbowe wszystkich dodatków do żywności, gdyż jest ich około dwóch tysięcy. Trzeba jednak wiedzieć, że nie są to dwa tysiące trujących, toksycznych i straszliwie zbrodniczych dodatków, które mogą przyczynić się do naszej rychłej śmierci. Są to po prostu ogólnie uznane, światowe symbole, dzięki którym łatwo jest oznakować substancje dodatkowe, które często mają trudne i długie nazwy. Spora część dodatków do żywności to na przykład popularne barwniki pochodzenia naturalnego, jak choćby kurkumina – E100. Jeśli skład jakiegoś produktu jest długi, to producent dla oszczędzenia miejsca na opakowaniu używa takich właśnie skrótów. Jednak obecnie producenci doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak negatywnie się one kojarzą, dlatego w przypadku wielu dodatków wolą podawać ich pełne nazwy – które nie brzmią tak obco.
Pamiętajmy również, że wszystkie dodatki oznakowane E są tymi, które zostały zaakceptowane jako bezpieczne dodatki do żywności – w tych ilościach, w których są dopuszczone do użytku, nie powodują uszczerbku na zdrowiu konsumenta. A więc – unikać E, czy nie unikać? Zasadniczo starajmy się trzymać zasady „im krótszy skład, tym lepiej” oraz „im mniej obco brzmiących nazw, tym bezpieczniej”. Zauważmy, że ciasto, które powinno składać się z 3-4 bazowych składników, raczej nie powinno mieć w swoim składzie kilkunastu spulchniaczy i poprawiaczy tekstury, smaku i zapachu. Zdrowiej będzie więc wybrać to kupione w lokalnej cukierni, niż w markecie, które pewnie też ma te dodatki, ale w dużo rozsądniejszej ilości. Zwykle to, co tanie, jest naszpikowane dodatkami do żywności – są one tańsze niż inne surowce wpływające na smakowitość czy teksturę, i łatwiej jest nimi manipulować. Unikajmy więc nadmiernie tanich, słabej jakości produktów i wybierajmy raczej te z wyższej półki – na pewno dostarczą nam więcej satysfakcji.