Na swoim własnym przykładzie miałem wątpliwą przyjemność przekonać się, co znaczy zaniedbanie swojego organizmu pod względem żywienia i niewłaściwego trybu życia.
Potrzebowałem solidnego kopniaka od strony mojego organizmu, aby ogarnąć się i ruszyć do przodu – i z perspektywy 10 lat jestem przekonany, że to najlepsze, co mogło mi się przytrafić. Bo odmieniło to moje życie o 180 stopni! Co konkretnie mi się przytrafiło i jak z tego wyszedłem?
Był 2010 rok. Odnosiłem wtedy spore sukcesy zawodowe, nie narzekałem również na sprawy rodzinne czy towarzyskie, ale mój organizm kompletnie nie radził sobie z kołowrotkiem, w jaki go wpędziłem. Co mi dokuczało? Dolegliwości były bardzo rozległe, dotyczyły nie tylko układu trawiennego, ale zahaczały także mocno o układ nerwowy oraz immunologiczny.
Rok 2010 oceniam jako kulminacyjny pod względem dramatu i tragedii mojego stanu zdrowia. W końcu powiedziałem sobie „dość” i postanowiłem znaleźć i wyeliminować czynnik, który doprowadził do mojego fatalnego samopoczucia i zrujnowania moich jelit.
W tamtym czasie moje życie było jedną wielką bieganiną. Pracowałem od świtu do nocy na dwóch etatach, a do tego zajmowałem się kulturystyką. Ciągłe stosowanie suplementów przed – i potreningowych powodowało u mnie między innymi bezsenność, ale też rozpruwało mnie od środka!
Dziś wiem, że nie można przez tak długi czas jechać na doustnym dopingu – z dwojga złego bezpieczniejszą opcją są te domięśniowe, które przynajmniej nie obciążają do tego stopnia przewodu pokarmowego.
Oprócz kulturystyki dużym problemem było zrzucenie na siebie zbyt wielu obowiązków, które skutkowały życiem w permanentnym stresie i biegu, bez czasu na regenerację i mądry wypoczynek.
Jakby tego było mało, nie w głowie mi było wtedy zdrowe żywienie. Liczyły się tylko dwie rzeczy: masa i redukcja. Kiedy trzeba było robią masę, dopychałem sobie kalorie śmieciowym żarciem. Kiedy byłem akurat na redukcji – chodziłem głodny i niedożywiony. To wszystko sprawiało, że mój organizm dostawał szoku z dwóch stron – był przepracowany i albo przeładowany kaloriami, albo mu ich brakowało i nie wyrabiał na poziomie energetycznym. To po prostu nie mogło się dobrze skończyć…
Skonsultowałem się z dr Patrycją Szachtą, która do dziś jest moim guru w dziedzinie mikrobioty jelitowej, i dzięki której udało mi się na wskroś poznać moje jelita.
Potrzebowałem kilku informacji:
– czy w moim ciele toczy się stan zapalny?
– czy stany zapalne toczą się na poziomie jelit?
– czy moje jelita zostały uszkodzone na skutek stosowania niewłaściwej diety i trybu życia?
Diagnoza była mi potrzebna do ustalenia kolejnych kroków. Bo nie sztuką jest zacząć „jakąś” dietę. Na „jakiejś” diecie cały czas byłem kiedy trenowałem kulturystykę, a że przyniosła ona więcej szkody niż pożytku… no cóż. Sztuką jest rozpocząć odżywianie świadome, słuchając potrzeb własnego organizmu.
Chciałem dowiedzieć się, czy mój organizm wymaga odbudowania na poziomie jelitowym, bo gdybym rozpocząć odbudowywać go na innym poziomie – nie miałoby to żadnego sensu. Bo zarówno odporność, jak i zdrowy mózg mają swój początek właśnie w jelitach, a ja chciałem zarówno wzmocnić swój układ immunologiczny, jak i naprawić swój mózg.
To podstawowe badanie krwi, które dzięki tym markerom pomaga stwierdzić, że w organizmie toczy się stan zapalny. Jaki? Gdzie? Dokładnie tego nie wiemy. Ponieważ u mnie markery CRP i OB. były skrajnie podwyższone, oznaczało to, że z pewnością coś złego się u mnie dzieje.
Zonulina jest białkiem regulującym przepuszczalność pomiędzy komórkami nabłonka jelitowego. Jest ważnym markerem jelitowym, który pozwala ocenić, czy nabłonek jelitowy nie został przypadkiem rozszczelniony.
Tak może się dziać między innymi na skutek przebiegu chorób autoimmunologicznych, takich jak cukrzyca typu I, celiakia, jak również na skutek skrajnie niewłaściwej diety. Badanie zonuliny pomaga też określić jak bardzo rozwinął się stan zapalny jelit. U mnie oczywiście badanie to wyszło bardzo źle.
To białko, które wiąże jony wapnia i cynku, które produkują komórki układu odpornościowego w trakcie trwania procesów zapalnych. Pozwala ona ocenić, jak zły jest stan jelit.
W moim przypadku mikroflora bakteryjna okazała się strasznie zaburzona. Miałem olbrzymią przewagę bakterii chorobotwórczych w swoich jelitach, i bardzo mało dobroczynnej flory jelitowej. To nie mogło skończyć się niczym dobrym w dłuższej perspektywie.
Mój układ odpornościowy nie miał z czego czerpać siły, a dieta nie dostarczała dość bakterii jelitowych, by wyrównać te braki. Dodatkowo często brałem antybiotyki, przez co jeszcze bardziej rozpruwałem sobie jelita. Dochodziło już do endotoksemii – sytuacji, w której bakterie jelitowe wydzielają do wnętrza jelit toksyny! Sam się dziwię, dlaczego wtedy nie umarłem…
Na naturalnych metodach, czyli: dieta+suplementacja+ruch. Jednym ze sposobów naprawy mojego organizmu stało się codzienne picie najzdrowszego szejka na świecie, na którego przepis podaję poniżej.
Do tego oczywiście zbilansowana, zdrowa i smaczna dieta. Koniecznością stało się wyeliminowanie czynnika, który spowodował ten stan zdrowia, czyli kulturystki. Tak oto pożegnałem się z kulturystyką, a przywitałem swój nowy, zdrowy tryb życia, wolny od chorób. I wiecie co? Nie żałuję!
Dodatek: rukiew wodna/jarmuż/kapusta pekińska/burak liściowy/boćwina/szpinak
Przyprawa/Zioło: tymianek/rozmaryn/szałwia/oregano/majeranek/bazylia/estragon/pietruszka/koper/mięta/
liść kolendry/szafran/liść laurowy/kurkuma/szczypiorek/kardamon/goździki/kumin/
nasiona kolendry/trawa cytrynowa/gałka muszkatołowa/kminek/wanilia/anyż gwiazdkowy/cynamon/imbir/buzdygan/papryka/pieprz/cayenne
Ten szejk lubię dlatego, że dostarcza on wielu cennych witamin, składników mineralnych, a jak wrzucisz do niego dobrej jakości olej roślinny, nasiona i orzechy – dostarczy również kwasów omega-3 i białka.
Jestem zwolennikiem prostych i skutecznych rozwiązań, przy czym nie aż tak prostych jak łyknięcie garści suplementów diety. Bo one nigdy nie zastąpią prawidłowej diety. Taki szejk łatwo przyrządzić, łatwo zabrać ze sobą do pracy czy na siłownię i łatwo go w minutę wypić. Za jednym zamachem dostarczasz sobie całej palety witamin, minerałów, przeciwutleniaczy, a nawet kwasów omega-3 (o ile dorzucisz do szejka coś co jest ich źródłem).
Kiedy chcesz przerzucić się ze skrajnie nieodpowiedzialnego sposobu żywienia na skrajnie wartościowy, może się to okazać trudnym przeskokiem. Nagle zmieniają się smaki, nagle musisz nauczyć się gotować w zupełnie inny sposób, i zajmuje Ci to sporo czasu.
Dlatego opracowałem sobie taką metodą jednego szejka dziennie, który mnie odżywi i uzupełni wszelkie niedobory witamin i mikroelementów. Zanim włączę kolejne etapy odżywiania, musze się skupić na tym, by dostarczyć organizmowi to, czego m przez lata skrajnie brakowało do normalnego funkcjonowania.
To ważne, żeby pracę nad zdrowiem i sylwetką zacząć od gruntownych badań, by wiedzieć na czym się stoi, a potem krok po kroku zasypywać ten dół coraz drobniejszymi kamieniami, by na końcu zasypać piaskiem i położyć na nim świeżutki asfalt. Tylko wtedy jeżdżąc po tak uformowanym dole nie spowodujesz w nim wyrwy, a asfalt będzie Ci służył latami.
Dużo wspominam oczywiście o psychice w kontekście jelit, bo to naprawdę bardzo ważne. Bardzo łatwo jest sobie swój słaby nastrój czy płaczliwość zrzucić na problemy w pracy, w życiu rodzinnym czy brzydką pogodę.
Tak, na pewno one też mają jakiś wpływ, ale doświadczenie mi mówi, że często problemy osobiste czy zawodowe biorą się z niestabilnej psychiki – bo nie umiemy reagować prawidłowo na sytuacje stresowe i nakręcamy spiralę błędnych, negatywnych zachowań w stosunku do siebie samego i innych ludzi.
W Twoich jelitach znajduje się połączenie bezpośrednio z mózgiem. Jak ono działa? Ano na przykład niektóre osoby gdy mają chandrę lubią się najeść czekolady. Inne w stresie zupełnie nic nie są w stanie przełknąć.
Jelita są w dużej mierze odpowiedzialne za to, jak się czujemy, dlatego im bardziej o nie dbamy dostarczając im tylko pożywienia wysokiej jakości, tym lepiej się nam odwdzięczają czystymi myślami, spokojem ducha, odpornością na stres.
Ja w 2010 roku miałem i pracę, i pieniądze, i bliskie mi osoby – czyli teoretycznie nie było nic, co mogłoby mnie martwić, a jednak czułem się fatalnie sam ze sobą. Zmieniło się to tak naprawdę dopiero wtedy, gdy zatroszczyłem się o swoje jelita.
Sam zielony szejk to nie wszystko, ale uważam, że to niezły pierwszy krok do odbudowy swoich jelit, oczywiście tuż po diagnostyce. Kolejnym powinno być włączenie jakiegokolwiek ruchu do codziennej aktywności – niech to będzie jazda na rowerze, bieganie, spacery z psem, skakanie na trampolinach – cokolwiek, co wyzwoli w Tobie energię, spali kalorie i sprawi, że odżyjesz. Aktywność fizyczna jest szalenie ważna, ale również czas na regenerację – nie zaniedbuj dni odpoczynku po treningu. Wtedy odpocznie nie tylko Twoje ciało, ale i umysł dozna odprężenia.
O kolejnych etapach uzdrawiania swoich jelit opowiem Ci w kolejnych materiałach – filmach, artykułach, szkoleniach. Zostań ze mną!
Kanapki to idealne rozwiązanie na szybki posiłek – można je przygotować w kilka minut, a…
Kortyzol, znany jako hormon stresu, pełni kluczową rolę w adaptacji organizmu do wyzwań codziennego życia,…
Magnez jest czwartym najliczniej występującym minerałem w organizmie człowieka, a mimo to często nie doceniamy…
Zdrowa dieta to Twój sekret młodości! Naturalne produkty, jak jagody, zielona herbata czy orzechy, pełne…
Kurczak to jedno z najbardziej uniwersalnych mięs, które można przygotować na niezliczoną ilość sposobów –…
Słodycze nie muszą być grzechem! Oto 10 przepisów na zdrowe desery, które nie tylko rozpieszczą…